Żaba jest bardzo ruchliwym zwierzęciem, jej aktywność rośnie wraz z temperaturą, stąd wykorzysta każdą możliwość ucieczki z garnka. Chyba że tej możliwości nie pozostawimy – i taki, bliższy rzeczywistości morał też można wyciągnąć. Bycie aktywnym opłaca się nawet, gdy pozornie nic się nie dzieje. Doskonale to pasuje do 2015 roku w branży SEO, gdzie nie mieliśmy żadnego wstrząsającego wydarzenia, ale trwał ciąg dalszy cichej rewolucji internetu.
W samej Polsce ilość użytkowników mobilnych jest bliska większości lub nawet już stała się większością. Takie dane podaje na przykład Global Stat Counter gdzie mobilni w roku 2015 wygenerowali już 51,94% odwiedzin monitorowanych stron. Znajduje to bezpośrednie przełożenie na pozycjonowanie – niedawno Amit Singhal poinformował, że ilość zapytań mobilnych wyprzedziła zapytania z komputerów stacjonarnych, a jak wszyscy dobrze wiemy wyszukiwarka Google już od kilku lat wyświetla różne wyniki dla obu grup.
Uwaga mobilki, 21 kwietnia 2015!
Najgłośniejszy w tym kierunku ruch firma Google poczyniła pod koniec kwietnia 2015. Miało wtedy dojść do Mobilegeddonu. Szumne zapowiedzi mówiły o zmianach w wynikach wyszukiwania większych niż po Pandzie czy Pingwinie. W praktyce zgodnie z pomiarami Moz ilość stron z etykietą „Na komórki” wzrosła zaledwie o 2%:
Z kolei Adobe w swoim badaniu sugeruje, że zaszły istotne spadki stron niedostosowanych do użytkowników mobilnych:
Niezależnie od metody i wyników badań, wszyscy są zgodni: zmiany nie dorównały zapowiedziom. To był typowy mały deszcz z dużej chmury. Przez to na wielu forach i blogach można było zaobserwować wręcz znudzenie mobilnością. Rzeczywiście, łatwo tutaj stać się biernym obserwatorem, który jest rozczarowany powolnym wzrostem temperatury i który przez to zaprzestaje działań. Ta pokusa jest szczególnie prosta w przypadku pozycjonowania, jeśli ktoś nie śledzi na bieżąco drobnych, ale znamiennych kroków w tej dziedzinie.
Kroki
A ruchy firmy Google zaczęły się już w lutym 2015. Wtedy padło całkiem interesujące zdanie na blogu GWC:
Od dzisiaj stosujemy nowy czynnik rankingowy: informacje z zainstalowanych aplikacji u zalogowanych użytkowników.
Choć pozornie brzmi to jako zwykła ciekawostka, w samej Polsce dotyczy to aż 2/3 użytkowników smartfonów, bo właśnie tyle z nich używa urządzeń opartych o Androida. A więc od lutego dobre 30% wszystkich wyników wyszukiwań w Polsce (51% * 2/3) jest personalizowanych z uwzględnieniem zainstalowanych aplikacji!
To był dopiero początek szumu wokół indeksowania aplikacji. W kolejnych miesiącach padały oświadczenia, że kolejno indeksowane są treści z Androidowych aplikacji, następnie linki do nich, następnie treści z programów na iOS.
Nowości nie ograniczają się do aplikacji. W kwietniu mieliśmy testy lżejszych wyników wyszukiwania w Indonezji (które, co ciekawe, dały 50% więcej przejść do wyszukanych stron), we wrześniu doszło do degradacji stron z popupami zachęcającymi do instalacji aplikacji, w październiku położono nacisk na poprawne przekierowania użytkowników mobilnych, a w listopadzie opublikowano wytyczne dla walidatorów stron, których połowę stanowi ocena przez pryzmat przenośnego urządzenia. Nie sposób również pominąć nowości w schema.org, które orbitują wokół wyszukiwań z komórek i tabletów.
Stopniowe zmiany równie ważne co wielkie wydarzenia
Jak widać, dla firmy Google rok 2015 z pewnością był rokiem użytkowników mobilnych. To bardzo dobry powód by przez pozycjonerów Anno Domini 2015 również został uznany za mobilny. Mamy coraz więcej zapytań i coraz więcej odwiedzin ze smartfonów. Potrzeby i możliwości tych użytkowników często diametralnie różnią się od osób surfujących na komputerach stacjonarnych (czy pamiętacie to stare określenie: surfować po internecie? hawajski uśmiech ewolucji naszego języka na przełomie wieków, szkoda że już mało kto go używa!). Sieci szerokopasmowe przyzwyczaiły twórców stron do zaniedbywania rozmiarów grafik czy szybkości wczytywania, tymczasem dla użytkowników mobilnych jest to często powód wciśnięcia przycisku wstecz po kilkunastu sekundach czekania. Zamiast wielkich sekcji nagłówkowych obecnych niemal na każdej stronie, na smartfonie oczekiwana jest prosta i użyteczna treść z menu i nagłówkiem schowanym pod jeden przycisk – co zresztą wiele firm w tym roku wdrożyło pod akronimem RWD. Nawet jeśli w 2015 w SEO zdarzyło się coś ważniejszego (RankBrain? Panda? zmiany w mapach i reklamach?), nie można mobilności odmówić miejsca co najmniej na podium mijającego roku.
Zalinkowane źródła: Gs.statcounter.com, Techcrunch.com, SearchEngineLand.com, Moz.com, Blogs.wsj.com, Googlewebmastercentral.blogspot.com, Googledevelopers.blogspot.ca. Źródła grafik: Deluxe.com, Google Search Console, Moz.com, Adobe Systems, Mulliner.org.
3 komentarze
Tomasz
Na szczęście coraz częściej spotykam się z tym, że klient wie o znaczeniu strony zrobionej pod mobile i ma ja już zrobioną lub planuje to zrobić w najbliższym czasie. Swoją drogą – fajne podsumowanie roku mobile
Sigma System
Czy strona mobilna też musi być jakoś specjalnie super zoptymalizowana (poza RWD), czy chodzi o to, żeby po prostu była? Ma to jakieś znaczenie przy pozycjonowaniu?
Dawid
Są branże gdzie wyszukiwanie mobilne jest wręcz naturalnym odruchem, np. usługi holowania. Kiedyś odbywało się to tak, że dzwoniło się do znajomego by na desktopie znalazł jakąś auto pomoc w pobliżu miejscowości x. Teraz odnajdziemy pomoc w lokalnych wynikach wyszukiwania:)